RSS
Facebook
Twitter

piątek, 29 czerwca 2012

Stosik - odsłona 9. (4/2012)

I po raz kolejny spotykam się z wami na zakończenie roku szkolnego.
Przed nami dwa miesiące cudnych wakacji, które większość z nas "zmarnuje" na czytaniu książek. Szczerze mówiąc - nie mam nic przeciwko temu. Przed chwilą otrzymałam ostatnią czerwcową paczkę, która powiększyła stosik wakacyjnych lektur... A właśnie... Jeśli o stosiki chodzi...



Centrum, od góry:
  1. Akta Dresdena. Pełnia księżyca - Jim Butcher (Wydawnictwo MAG) - egzemplarz do recenzji od wydawnictwa.
  2. Szewc z Lichtenrade - Andrzej Pilipiuk (Wydawnictwo Fabryka Słów) - egzemplarz do recenzji od ParanormalBooks. Dzięki Isz ;* 
  3. Tae ekkejr! - Eleonora Ratkiewicz (Wydawnictwo Fabryka Słów) - egzemplarz do recenzji od wydawnictwa. Totalna niespodzianka (razem z kontynuacją)! Zupełnie się nie spodziewałam!
  4. Lare i t`ae - Eleonora Ratkiewicz (Wydawnictwo Fabryka Słów) - j.w.
  5. Cena krwi - Tanya Huff (Wydawnictwo Fabryka Słów) -  egzemplarz do recenzji od wydawnictwa
  6. Czarnoksiężnik. Władca Wilków - Juraj Cervenak (Instytut Wydawniczy Erica) - egzemplarz do recenzji od ParanormalBooks.
  7. Saga Asgard. Córka Węża Midgardu - Wolfgang Hohlbein (Wydawnictwo Telbit) - egzemplarz do recenzji od ParanormalBooks.
  8. Żelazny Kodeks. Żelazny Cierń - Caitlin Kittredge (Wydawnictwo Jaguar) - egzemplarz "popremierowy" od wydawnictwa;)
  9. GONE. Faza piąta: Ciemność - Michael Grant (Wydawnictwo Jaguar) - egzemplarz do recenzji od wydawnictwa

    + gazeta dużegoKa z targów w Krakowie
     
Po lewo:
  1.  Więzień labiryntu - James Dashner (Wydawnictwo Papierowy Księżyc) - pożyczone od Matta. Dziękuję ;)
  2. Zwiadowcy. Płonący most - John Flanagan (Wydawnictwo Jaguar) - wygrana w konkursie na fp wydawnictwa ;)
  3. Zwiadowcy. Ziemia skuta lodem - John Flanagan (Wydawnictwo Jaguar) - j.w.
  4. Dom Nocy. Naznaczona - P.C Cast + Kristin Cast (Wydawnictwo Książnica) - pożyczone od M. Dziękuję :*. No Jane, zobaczymy co mi z tego przyjdzie :D
Po prawo natomiast znajdują się moje nagrody książkowe za szkolne wysiłki - w końcu świadectwo z paskiem samo nie przychodzi :D. Słownik wyrazów obcych oraz Leksykon polityków wszech czasów.

Mi nie pozostaje już nic innego, jak życzyć wam wszystkim gorących (czy tam chłodnych) wakacji, udanego wypoczynku i najwspanialszych chwil spędzonych z bliskimi, a ja tymczasem zmykam na pożegnalnego grilla :D.
Freedom!

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Uwaga! Seria dla czytelników o mocnych nerwach.

"Wciąż w pewien sposób pozostawała Genialną Astrid. (...) Właśnie dlatego mieszkała w lesie, cała pogryziona przez muchy, śmierdząca padliną i dymem, z rękami pełnymi blizn i odcisków. Dlatego w ciągłym napięciu wciąż rozglądała się ostrożnie dookoła, próbując zidentyfikować każdy z dźwięków lasu i dlatego ćwiczyła ładowanie strzelby. Bo przecież tak właśnie musiało wyglądać życie geniusza."


Cztery miesiące temu doszło do Wielkiej Schizmy. Cztery miesiące temu dzieciaki z Perdido Beach podzieliły się na te z PB z królem Cainem na czele i te znad jeziora Tramonto, którymi kierować miał Sam. Przez te cztery miesiące w ETAPie panował kruchy pokój. Również Gaiaphage zaprzestało swojej niszczącej działalności, mocno osłabione po zniknięciu Nemezis. Te cztery miesiące były zapowiedzią nowego zwykłego, normalnego (jak na ETAP) życia - bez Drake'a, bez Gaiaphage, bez Małego Pete'a, bez wojny, pożarów, martwych dzieci. Niestety, stan ten nie trwa długo - ciemne macki powoli oplatają kopułę ich małego, niebezpiecznego i śmiercionośnego świata. Nadchodzi faza piąta: Ciemność.
A z Ciemności i Chaosu wyłoniła się Gaja - matka wszelkiego bóstwa.

Na wstępie mam coś do powiedzenia wszystkim, którzy sądzą, że czas płynie ze stałą prędkością. GUZIK PRAWDA! Wie o tym każdy, który, tak jak ja, ze zniecierpliwieniem oczekiwał najnowszej części GONE. Wie, że czas jednocześnie gna jak zając i wlecze się niczym żółw. Kiedy wspominam cudne zwarcie spowodowane przez przyszłego pana technika, które sprawiło, że przez cały dzień nie było prądu na jednym piętrze szkoły, nie mogę uwierzyć, że działo się to rok temu - przecież to było jeszcze tak niedawno! Kiedy jednak przypominam sobie zakończenie "Plagi", zachodzę w głowę, jak mogłam taaak długo czekać na kolejną część książek Michaela Granta. I jak długo będę czekała na "Światło"...
No, ale! To nie esej na temat natury czasu, a recenzja całkiem sympatycznej książki, więc to na niej powinnam się skupić.

Jedną z pierwszych myśli, które nawiedziły moją głowę, po przeczytaniu "Ciemności" była: "Ale autor namieszał z tymi tytułami!" Każdy, kto jest mniej-więcej zorientowany na jakim etapie pisania serii jest Michael Grant, wie, że nastąpiły pewne problemy z nazwaniem fazy piątej. Bowiem w trakcie pisania tej części, autor książki z autorem okładki doszli do porozumienia, że DARKNESS na okładce się nie zmieści, co sprawia, że trzeba zmienić tytuł książki. A inny tytuł automatycznie zmienia koncepcję całej opowieści. Bez sensu jest jednak pisać całą książkę od początku, lepiej jakoś umiejętnie połączyć jedno z drugim i mieć nadzieję, że nikt nie zauważy. Niestety, od kiedy w książce pojawił się Strach, nastąpiło tak totalne pomieszanie z poplątaniem, że już nikt nie był w stanie stwierdzić, czy pozostać przy nowym FEAR czy wrócić do starej dobrej Ciemności.

"Nie wolno się bać. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic."

Muszę przyznać, że "Ciemność", pod względem fabuły i akcji jest jedną z moich ulubionych części GONE, co okazało się nie małym zaskoczeniem zarówno dla moich przyjaciół jak i dla mnie. Kiedy pierwszego czerwca w moim skromnym domostwie zawitał Leniwiec Osiedlowy z ogromną paczką od Jaguara, rzuciłam się na nowe, pachnące jeszcze klejem książeczki i nie zważając na gorączkę, ból brzucha i głowy oraz brak żadnego "odmóżdżacza" pod ręką (który pomógłby mi odzyskać równowagę emocjonalną po lekturze kolejnej części totalnie psychicznej serii) zatraciłam się w lekturze na niemal cały dzień, by w weekend odłożyć ją - już przeczytaną - z satysfakcją na półkę. Książkę czytało się zaskakująco miło, szybko i przyjemnie. Niesamowicie wciągająca, nie dało jej się odłożyć choćby na minutę. Jak zwykle przerażająca, jednak nie "ryjąca" mózgu, jak dotychczas. Właśnie na takie GONE czekałam, przez cały czas trwania tej serii.

Zmiany dosięgają również bohaterów. Dzieciaki dorastają, zmieniają swoje spojrzenie na świat. Z całą pewnością nie spotkamy już niewinnej, bogobojnej Genialnej Astrid. Nie spotkamy już pijanego, bezmyślnego Orca. Możemy pożegnać się z osamotnioną, żyjącą w bałaganie Laną. Zapracowany Pan-Wszystkich-Dzieci Sam, nie jest już Panem-Wszystkich-Dzieci Samem. Dekka nie jest tą samą tragicznie zakochaną Dekką, Jack nie jest tym tchórzliwym Jackiem, którym był. Nawet Diana z Cainem nie są tymi do szpiku kości złymi ludźmi co wcześniej, a i chora na umyśle Penny sprawia, że Drake nie jest już aż tak przerażający. Tylko irytujący, tchórzliwy biznesman Albert jest wciąż tym samym irytującym, tchórzliwym biznesmanem Albertem co zawsze.
Jestem jak najbardziej na "tak"!

Owszem, książka dla niektórych może się wydawać bardziej "lajtowa" niż swoje poprzedniczki. Owszem, niektórzy mogą uznać, że jest zbyt łagodna. Owszem, niektórzy mogą uważać, że to już nie to samo GONE co za czasów "Niepokoju". Jednak czy to źle? Osobiście o wiele bardziej wolę charakter nieco łagodniejszej, acz wciąż tak samo wciągającej (jeśli nie bardziej!) "Ciemności", niż surowego "Niepokoju" lub niezwykle brutalnych "Kłamstw". "Fazę piątą: Ciemność" autorstwa Michaela Granta odkładam na półeczkę "Ulubione" i ze zniecierpliwieniem odliczam do premiery "Światła".

"Sam siedział za kółkiem, Dekka obok niego. Komputerowy Jack wciśnięty był w wąską przestrzeń za siedzeniem kierowcy i nie wyglądał na zadowolonego.
- Bez urazy, Sam, ale zjeżdżasz z drogi. Zjeżdżasz z drogi! Sam! Zjeżdżasz z drogi!
- Nieprawda. Zamknij się - warknął Sam, wyjeżdżając z powrotem na drogę, po tym jak samochód omal nie wylądował w rowie."

Autor: Michael Grant
Tytuł: Faza piąta: Ciemność
Seria: GONE
Tłumacz: Natalia Mętrak
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 30 maja 2012

"Fazę piątą: Ciemność" autorstwa Michaela Granta dostałam od wydawnictwa Jaguar. Ślicznie dziękuję :3

niedziela, 10 czerwca 2012

Gdzieś kiedyś w Krainie Baśni... A nie - to tylko Hiszpania. Rzekomo.

"On jest dla Pauli przyjacielem
Kochankiem, co skrzydła jej dał
W ciemnościach przewodnikiem
Skrytych pieszczot powiernikiem
Przy Pauli wiernie będzie stał.
Otula się jego ramieniem
Już teraz nic jej nie spłoszy
Połączona wspólnym tchnieniem
Ucho ukoi czułym brzmieniem
Słów, co w sercu dla niego nosi."



To miał być dzień jak co dzień. O ile zwykłym dniem można nazwać ten, w którym ma dojść do spotkania dwójki ludzi, którzy nigdy w życiu się nie widzieli, choć wiedzieli o sobie niemal wszystko. Minnie16 i Lennon, a właściwie Paula i Angel, poznali się pewnego styczniowego popołudnia, kiedy to na ich ulubionym forum muzycznym rozgorzała się dysputa na temat  muzyki popularnej. I choć oboje zażarcie bronili swoich odmiennych stanowisk, kłótnia skończyła się, o trzeciej w nocy co prawda, ale jednak, uśmiechniętymi buźkami i komentarzem: "Mam nadzieję wrócić do naszej rozmowy." Od tego czasu przez dwa miesiące Angel i Paula rozmawiali ze sobą codziennie przez Messengera, by w końcu spotkać się przy jednym ze Starburcków w marcowy, słoneczny dzień. Los postanowił jednak zakpić z dwójki zakochanych i postawić na drodze Angela Katię - młodą piosenkarkę, która dzięki swojemu przebojowi została gwiazdą na skalę krajową - a Pauli Aleksa, który marzy o tym by zostać pisarzem. Na domiar złego w najbliższy piątek ma odbyć się test z matematyki na koniec drugiego trymestru, który zmieni życie co najmniej tuzina osób - i to wcale nie dlatego, że go nie zaliczą.

Gdy tylko na stronie wydawnictwa pojawiła się zapowiedź "Piosenek dla Pauli", postanowiłam udowodnić przyjaciółkom, że czytam nie tylko fantastykę i z chęcią sięgam także po obyczaje. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam  trzeciego tygodnia kwietnia, by móc napisać do Entego maila z prośbą o nową pozycję wydawnictwa. Tak się jednak złożyło, że nim chociaż przymierzyłam się do napisania wiadomości, książka była już u mnie w formie egzemplarza przedpremierowego. Nie zważając na zbliżające się testy gimnazjalne, rzuciłam się na książkę z cudowną okładką, po wcześniejszym zapoznaniu się z listem dołączonym do powieści. "Książka skierowana jest do starszych nastolatek oraz młodych kobiet. (...) To wciągająca opowieść o dorastaniu, pierwszych ważnych wyborach i konsekwencjach tychże." Po takim opisie spodziewałam się drugiej Ewy Nowak czy Małgorzaty Piekarskiej a dostałam... aŁtoreczkę (czy raczej pisaka)  słodkiego bloga typu fanfiction.

Bo i owszem - mamy tu do czynienia bardziej z opowieścią iście "blogową" niż dobrą acz prostą powieścią dla "starszych nastolatek oraz młodych kobiet". Sam pomysł, że każdy zakochuje się w każdym, jest dość irytujący, nie mówiąc już o tym, że siostra postanawia uwieść brata, chłopak zakochuje się w dziewczynie po kilku godzinach wspólnie spędzonych, by następnie postawić jej ultimatum, choć jeszcze niedawno zapewniał, że nie chce niszczyć jej związku - chce tylko, by dała mu szansę. To oraz kiepska realizacja sprawia, że nie potrafiłam czerpać przyjemności z czytania książki. Gdybym tę historię przeczytała na blogu, zapewne bym się zakochała na miejscu, jednak po książce - fenomenie spodziewałam się czego lepszego.

No i została jeszcze sprawa autora. Tak, tak, proszę państwa! Autora! Pod pseudonimem Blue Jeans ukrywa się niejaki Francisco de Paula Fernández, pochodzący z Sevilli hiszpański pisarz, który pierwsze rozdziały "Piosenek dla Pauli", podobnie jak Alex swoje "Tras la pared", wrzucił do sieci. Kiedy dowiedziałam się, kim naprawdę jest Blue Jeans, zaczęłam się zastanawiać czy z Francisco jest aby wszystko dobrze, bowiem na tak dokładnie opisywanie męskich ciał mogą pozwolić sobie tylko i wyłącznie kobiety. Nie mówiąc już o tym, że w świecie opisywanym przez autora nie ma miejsca na brak perfekcji.

W książce jednak pojawiło się także coś, co sprawiło, że już tak krzywo na nią nie patrzę. Piosenki! Nie, nie koniecznie te dla Pauli, a po prostu piosenki, które możemy usłyszeć w radiu (a właściwie w dużej mierze te, które moglibyśmy usłyszeć, gdybyśmy mieszkali w Hiszpanii...), a które nieustannie towarzyszą naszym bohaterom. Rihanna, Coldplay, Maroon 5, The Calling, Muse czy Blur (!)* to jedni z zespołów i wykonawców, którzy nie raz pojawili się w książce i pewnie jeszcze nie raz się pojawią. Dzięki takiemu zabiegowi jesteśmy niemal w stanie uwierzyć, że bohaterowie istnieją, a ich przygody są prawdziwe.

Szczerze mówiąc sama nie wiem, co myśleć o tej książce. Ma ona swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych z całą pewnością zaliczają się piosenki co i rusz wtrącane w akcję książki. No i dzięki "Piosenkom dla Pauli" poznałam Federico Moccia i jego książki o Alexie i Niki. Z drugiej jednak, powieść sama w sobie nie jest zachwycająca. Przez całą książkę przewija się wątek miłości i dużej różnicy wieku między kochankami, co po połowie zaczyna się robić po prostu nudne. No i to gadanie o poważnych sprawach w taki... dziecinny i nieodpowiedzialny sposób. Sądzę jednak, że będzie to jedna z tych książek, które będą się podobać wszystkim oprócz krytyków i recenzentów.
Możliwe jednak, że skuszę się jednak na "Czy wiesz, że cię kocham?", czyli drugą część "Piosenek dla Pauli", jednak bardziej z pobudek osobistych, niż z chęci ponownego spotkania się z bohaterami. (Możliwe, jeśli wydawnictwo zdecyduje się wydać kolejną część.)
 
Team Alex!

"Zaczarowałeś moje serce.
Nie sądziłam, że mogę kochać
Tak jak kocham ciebie, kochanie
Tak jak kocham ciebie, nigdy.
W naszej historii, której końca
Nikt jeszcze nie napisał
Ty jesteś moim niebem i słońcem
I księżycem, i morzem."

Autor: Blue Jeans
Tytuł: Piosenki dla Pauli
Seria: o Pauli
Tłumacz: Izabela Rosińska
Liczba stron: 638
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 18 kwietnia 2012

* wszystkie piosenki do przesłuchania TU

"Piosenki dla Pauli" dostałam dzięki uprzejmości pani Asi z Wydawnictwa Jaguar. Ślicznie dziękuję!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Smutna historia o miłości, rodzinie, władzy, życiu i… Śmierci. Taaak… Przede wszystkim o Śmierci.

Kamala doskonale wie, czego pragnie – po ciężkim haniebnym dzieciństwie, dziewczyna pragnie udowodnić, że jest kimś więcej niż tylko kolejną młodocianą ladacznicą na ulicach Gansangu. Jest kimś, kto ma moc. Nie dla niej jednak kariera podrzędnej wiedźmy. O nie. Kamala pragnie poznać sekret magów i zostać pierwszą kobietą-Magistrem, cieszącą się nieśmiertelnością.
W tym samym czasie w królestwie Coldorry książę Andovan zachorował na śmiertelną chorobę jaką jest Wyniszczenie. I choć Magistrowie z całego świata przybywają na dwór króla Dantona, wiedzą, że na tą chorobę nie ma lekarstwa. Książę został konsortem jednego z nich, jego ogień duszy gaśnie coraz szybciej i nikt nie może na to poradzić. Andovan nie potrafi jednak pogodzić się z nudną śmiercią w łóżku, dlatego wyrusza na poszukiwanie swojego zabójcy.

Zanim zaczęłam czytać pierwszą część cyklu o Magistrach, sądziłam, że w tej książce spotkam się krajem rządzonym przez sprawiedliwego, ale słabego króla, krwawymi rytuałami, okrutnymi „duszożernymi” magami, z młodą kobietą, która zechce poznać ich tajemnice i tabunem ludzi, którzy za wszelką cenę będą chcieli zabić tych, którzy żywią się ich duszami. Kto wie – może nawet spodziewałam się pewnego rodzaju horroru. I choć bardzo podobała mi się moja wizja tej książki, po skończeniu lektury byłam zachwycona tym, że autorka zaserwowała mi coś zupełnie innego.
W książce pierwszym co rzuca się w oczy jest wielowątkowa fabuła. Dzięki temu możemy śledzić przygody pięciu zupełnie innych bohaterów – Kamali, Andovana, Gwynofar, Colivara i Królowej Wiedźmy – jednocześnie. Możemy przeczytać o pewnych wydarzeniach z różnych perspektyw, wejść do umysłu każdej z postaci i sami ocenić czy postępuje ona słusznie.
Jednym z moim ulubionych wątków w „Uczcie Dusz” był ten poświęcony Talesinowi i Liannie. Ta dwójka młodych ludzi jest doskonałym przykładem miłości mimo wszystko, w której, choć oboje zabijają się nawzajem, dalej trwają przy sobie, ponieważ jedno jest gotowe umrzeć dla drugiego (i vice versa).

 „Nie będzie bohaterem, ale pomoże w powołaniu bohatera do istnienia. Jego siła nigdy nie zostanie zmierzona, ale będzie sprawdzał siłę innych. Będzie służył śmierci,  choć nie będzie tego świadom, zmieni los świata, nie wiedząc o tym, i zainspiruje ofiarę bez zrozumienia jej sensu.”


Cała recenzja na