RSS
Facebook
Twitter

niedziela, 25 marca 2012

Szybciej! Przygoda na nas czeka, a Ziemia obraca się prędko.

W świecie maszyn, parowych silników i potężnych mostów, Aoife czeka, aż nekrowirus, który przemienił w szaleńców jej najbliższą rodzinę, dosięgnie także i ją. Nie ma ucieczki przed śmiertelną chorobą... Póki jednak Aoife może samodzielnie myśleć, póki krew w jej żyłach płynie, dziewczyna uczy się wymarzonego fachu w szkole inżynierów.
Pewnego dnia Aoife dostaje list od brata, w którym ten prosi ją o pomoc. Conrad uciekł z domu zaraz po szesnastych urodzinach i słuch po nim zaginął. Dziewczyna, w towarzystwie przyjaciela, Cala oraz dziwnego przewodnika, Deana, wyrusza do domu swego ojca, jedynego miejsca, do którego mógł udać się Conrad, gdy porzucił pogrążającą się w szaleństwie rodzinę. Niebezpieczna wyprawa przynosi Aoife wiedzę. Wiedzę, której posiąść nie powinna i która ściąga na nią śmiertelne niebezpieczeństwo.


"Dean, ja bardzo pragnę uwierzyć, że jestem w stanie robić rzeczy, o jakich zwykłe dziewczyny mogą tylko pomarzyć. Chcę uratować brata jak bohaterka z książki. Ale historie z książek nie są prawdziwe. Najzupełniej realni są za to Nadzorcy i w końcu nas odnajdą. "

H.P. Lovecraft'a samego w sobie można znać albo nie. Można było czytać jego powieści i opowiadania albo nie. Jednak z jego mitologią spotykamy się niemal na każdym kroku - czy tego chcemy czy nie - często całkiem tego nieświadomi. Jeśli więc chcemy zacząć naszą przygodę z Lovecraft'em, to "Żelazny cierń" idealnie się nadaje na początek.

W dzisiejszych czasach dobra książka nie może być po prostu książką spełniającą warunki poprawnie napisanej. Nie może opowiadać JAKIEJŚ historii i cieszyć się popularnością tylko dlatego, że jest. By książka okazała się bestsellerem lub fenomenem musi spełniać kryteria książki dobrej i mieć w sobie to COŚ. A w przypadku "Żelaznego ciernia" tym czymś jest ciągła niepewność.
Aoife (Ee-fah!) dowiaduje się rzeczy i widzi zdarzenia, jakich widzieć nie powinna. Tajemnice Graystone, życie Archibalda Grayson'a, Życzliwi, Kraina cierni czy Dziwność to rzeczy, o których nie wie niemal nikt, a które są stanie zmienić cały świat. I choć dziewczyna wierzy, że to wszystko istnieje, wie też, że w jej żyłach krąży nekrowirus, przez którego ludzie popadają w obłęd. Przez niego Nerissa trafiła do szpitala dla szaleńców, a Conrad chciał ją zabić. Przez niego Cal nie chce jej uwierzyć.
Przez niemal całą książkę zastanawiamy się czy to co widzi Aoife może naprawdę dziać się w alternatywnym Massachusetts w latach 60. czy może to jednak szaleństwo spowodowane przez chorobę.

Wszelkie podstawowe warunki napisania dobrej książki również zostały spełnione. Pomysł na Żelazny Kodeks jest niesamowity. Wartka akcja i ciekawi bohaterowie sprawiają, że od książki nie możemy się oderwać, a jeśli nie mamy wolnego popołudnia, robimy wszystko, by znaleźć choć odrobinę czasu na ponowne znalezienie się w świecie wykreowanym przez Caitlin Kittredge. Tłumacz również spisał się na medal, ponieważ książkę czyta się miło i szybko.

A skoro już wspominałam o bohaterach...
Szczególną sympatią darzę główną bohaterkę - Aoife Grayson. I nie chcę tutaj wychodzić na narcyzę, ale to co mi się w niej podobało, to to, że jest podobna do mnie. Przyszła pani inżynier  twardo stąpająca po ziemi, gotowa jednak w każdej chwili uwierzyć w coś nie z tego świata. Za wszelką cenę próbująca udowodnić ludziom, że inna nie znaczy gorsza. Interesująca się bardziej nowinkami technicznymi niż panującą modą. Namiętna czytelniczka.
No i są jeszcze Cal i Dean. Racjonalista i heretyk. Samotnik i dusza towarzystwa. Przyjaciel i powiernik największych sekretów. Szpieg i wojownik. Płochliwy i odważny. Ta dwójka podróżująca z Aoife jest tak różna, że po premierze miłośnicy "Żelaznego ciernia" natychmiast podzielą się na dwa obozy. I choć obaj chłopcy są niezwykli i sympatyczni, osobiście stoję po stronie Deana.

Trochę dziwnie mówić o takich rzeczach w steampunkowej młodzieżowej książce opartej na twórczości Lovecraft'a, gdzie akcja rozgrywa się w dysopijnym USA w latach 60., ale "Żelazny cierń" jest jedną z tych książek, którą bez obaw można przerabiać na lekcjach języka polskiego. Obok fantastycznej przygody, w książce poruszane są tematy poważne, ponadczasowe. Gdyby wymazać z książki świat jako taki oraz wątki fantastyczne, okazałoby się, że książka jest uniwersalna, a problemy jakie spotykają bohaterów dotyczą także i nas.

Nie ma niestety róży bez kolców. Jedynym minusem jaki znalazłam w książce jest... mapka! Kocham mapki wszelakie w książkach, więc gdy zobaczyłam dwie śliczne na początku książki, przykleiłam się do nich i chciałam zapamiętać każdy ich szczegół. Nie możecie sobie nawet wyobrazić, jaką miałam minę, kiedy zauważyłam... Że te mapki jakoś nie odpowiadają temu, co napisała autorka! Z wielkim bólem serca musiałam więc je odłożyć na bok i radzić sobie bez nich.
Nie ma róży bez kolców. Na szczęście po tę różę warto sięgnąć bez względu na kolce, które i tak przecież nie kłują.
Nigdy nie stawiam w recenzji książkom ocen jako takich. Jestem przeciwniczkom skal dla książek, ponieważ ocena sprawia, że odbiorca recenzji nie zastanawia się nad tym czy wspomniane wady czy zalety są dla niego ważne czy nie (jak wiemy, dla każdego ważne jest co innego), tylko zamyka swoje zdanie w pewnych ryzach recenzenta, wyolbrzymiając lub bagatelizując nie te cechy książki, które powinien. Dziś jednak z czystym sumieniem wstawiam "Żelaznemu cierniowi" ocenę 9/10, a biorąc pod uwagę fakt, że 10/10 daję jedynie wielkim dziełom literackim, pierwszy  tom Żelaznego kodeksu znaczy dla mnie naprawdę wiele.
Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejne tomy Żelaznego Kodeksu i serdecznie polecam wszystkim fanom fantastyki.

"Kowboju, wyświadcz nam przysługę - rzucił przewodnik - i jeśli podczas tej wyprawy zechcesz nazwać bluźnierstwem coś jeszcze... to zamilcz."
Autor: Caitlin Kittredge
Tytuł: Żelazny cierń
Seria: Żelazny kodeks
Tłumacz: Grzegorz Komerski
Liczba stron: 452
Wydawnictwo: Jaguar

Data wydania: 4 kwietnia 2012

Za przedpremierowy egzemplarz "Żelaznego ciernia" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar :)

---------------------------------------------------
 Param, param! Mam kilka ogłoszeń.
Zacznijmy od tego, że pod koniec kwietnia będę świętować podwójne urodziny - bloga i swoje własne. Postanowiłam więc mały konkursik z tej okazji. Problem polega na tym, że nie wiem co mogłoby być nagrodą, więc chciałabym was poprosić, byście głosowali w ankiecie na początku bloga.
Drugie ogłoszenie to takie, że wkrótce powinna pojawić się nowa strona, na którą rzucę książki, które z chęcią wymienię (w ostateczności sprzedam), więc warto być czujnym ;).
W kolejnym, trzecim, chciałabym poinformować, że wkrótce będę miała testy gimnazjalne, a nauczyciele ostatnimi czasy codziennie zapowiadają nam sprawdziany, więc częstotliwość dodawania nowych postów będzie jeszcze mniejsza (choć i tak już jest na dość marnym poziomie).
I na koniec, jakby miał ktoś ochotę, to na Pingerze znajduje się prolog do czegoś (nie wiem jeszcze czego). Jeśli ma ktoś wolną chwilkę albo jeśli jest ciekawy mojej innej twórczości to zapraszam do czytania. Opinie na temat prologu mile widziane ;).

7 komentarzy:

  1. Aj, zgadzam się z Twoją recenzją! Książka jest magiczna i urzekająca. Z niecierpliwością oczekuję tomu drugiego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, ale mam na nią coraz większą ochotę ! :D świetna rec :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę koniecznie przeczytać, trochę to dziwne, że mapka nie pasuje do treści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mapka może dla ozdoby była? W każdym razie książka zapowiada się obiecująco. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Caroline Ratliff: I ja! Muszą drugą część wydać jak najszybciej *_*.

    Tristezza: Dziękuję i cieszę się, że ci się podobała ;). Przeczytać musisz koniecznie! :D

    Wątpię, by była tylko dla ozdoby. Mapka to mapka i ma być użyteczna ^^.
    Wszyscy koniecznie musicie to przeczytać ^^.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w trakcie czytania :)) Super powieść!

    OdpowiedzUsuń