Co łączy ze sobą podrzędnego niemieckiego
malarzynę, pragnącego polonizacji i rusyfikacji niemieckiej powojennej
sztuki ze znanym nam wszystkim Adolfem Hitlerem? Co może się stać, kiedy
młody „archeolog” z zamiłowania podąży za zakopanymi pod trzeba metrami
ziemi śladami sprzed pięciu wieków? Co może sprawić, że trójka
zgryźliwych sknerusów zafunduje badania archeologiczne, które mogą
pokrzyżować im plany związane z nowym kurortem narciarskim? Co tak
strasznego przewoził rosyjski pociąg, że szczątki lokomotywy po wybuchu
zostały zabrane wraz z trzymetrową warstwą ziemi? Jakie tajemnice skrywa
Państwowy Instytut Kryptozoologii w Warszawie i gdzie się podział cały
jego księgozbiór? Dlaczego Gęś Filaretowa, zamieszkująca Wyspę
Niedźwiedzią, jest tak zawzięcie poszukiwana przez niemieckie wojsko? A
co najważniejsze – gdzie podziewa się esesman, który zabijał
najlepszych żydowskich szewców w czasie ich pracy i jakie były jego
pobudki?
„Szewc z Lichtenrade” autorstwa Andrzeja
Pilipiuka jest zbiorem dziesięciu opowiadań, które przytaczają historie
z czasów u progu XX w., I i II Wojny Światowej oraz te całkiem nam
bliskie – drugiej dekady XXI w. Historie z każdego zakątka Polski i
spoza jej granic. Historie tak bardzo podobne do naszych własnych, a
jednocześnie tak niewymownie inne i fantastyczne.
Muszę przyznać, że choć nazwisko autora
książki nie jest mi obce, „Szewc z Lichtenrade” było pierwszą pozycją
Pilipiuka, po jaką udało mi się sięgnąć. I szczerze mówiąc nadal się
zastanawiam, jak długo mogłam z tym zwlekać.
Andrzej Pilipiuk jest jednym z najsłynniejszych polskich pisarzy,
jeśli chodzi o fantastykę. Cykl o Kubie Wędrowyczu czy „Oko jelenia” zna
(lub chociaż słyszał o nich) każdy miłośnik rodzimej polskiej
fantastyki. Raz nagrodzony i nie raz nominowany do nagrody Zajdla, dwa
razy stanął na podium w głosowaniu o nagrodę Nautilus, uhonorowany
Pucharem Bachusa i Srebrną Muszlą, jest niedoścignionym wzorem dla wielu
polskich pisarzy.
Nie powiem – byłam pełna obaw przed
lekturą. Bałam się, że nie będę w stanie zrozumieć wszystkiego, o czym
mówi autor, nie będę się śmiać z jego żartów, a rzeczy oczywiste dla
niego będą mi zupełnie obce. Okazuje się jednak, że moje obawy były
niczym nie uzasadnione. Język jest miły, prosty, ale nie prymitywny.
Choć czasem odwołuje się do polityki (w dodatku często nie wprost),
nawet osoba apolityczna (jak ja) może się połapać, do czego odnosi się
autor. Dla każdego jednak, kto nie orientuje się zbyt dobrze w I i II
Wojnie Światowej, polecam wcześniejszą lekturę na ten temat, bowiem bez
tej wiedzy możemy czuć się „pominięci” czytając „Szewca…”
Cała recenzja na
Bardzo interesująca książka, choć nie przepadam za antologiami ;) Ale recenzja wspaniała :D
OdpowiedzUsuńBo miała wspaniałego korektora :D
Usuńniestety nie przepadam za książkami będącymi zbiorami opowiadań, jakoś nie potrafię się do nich przekonać, a kilka razy się sparzyłam
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
cieszę się że ci się spodobała :) recka świetna.
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Isztar : ciesze się, że i Tobie książka przypadła do gustu. Dla mnie równiez było to pierwsze konkretniejsze spotkanie z Pilipiukiem i póki co jestem nim zachwycona. Koniecznie muszę nadrobić jego inne książki :)
OdpowiedzUsuńRecka zacna :)
Opis bardzo interesujący,od razu widać, że to coś innego. Jenny, zbankrutuję przez Twoje recki! ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam Cię do kolejnej blogowej zabawy, która w tym tygodniu opanowała całą blogsferę.
P.S. 2- Mogłabyś usunąć weryfikację obrazkową? Te znaczki strasznie długo trzeba rozpoznawać. ;)
Może być ciekawie, choć nie przepadam za zbiorami opowiadań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przeczytalem wszystkie poprzednie zbiory opowiadan i zdecydowanie polecam. Lekkosc stylu potrafi urzekac a opowiadania potrafia dostarczyc radosci z podrozowania po swiatach tak odleglych ze az bliskich.
OdpowiedzUsuń