RSS
Facebook
Twitter

wtorek, 3 lipca 2012

Co łączy ze sobą podrzędnego niemieckiego malarzynę, pragnącego polonizacji i rusyfikacji niemieckiej powojennej sztuki ze znanym nam wszystkim Adolfem Hitlerem? Co może się stać, kiedy młody „archeolog” z zamiłowania podąży za zakopanymi pod trzeba metrami ziemi śladami sprzed pięciu wieków? Co może sprawić, że trójka zgryźliwych sknerusów zafunduje badania archeologiczne, które mogą pokrzyżować im plany związane z nowym kurortem narciarskim? Co tak strasznego przewoził rosyjski pociąg, że szczątki lokomotywy po wybuchu zostały zabrane wraz z trzymetrową warstwą ziemi? Jakie tajemnice skrywa Państwowy Instytut Kryptozoologii w Warszawie i gdzie się podział cały jego księgozbiór? Dlaczego Gęś Filaretowa, zamieszkująca Wyspę Niedźwiedzią, jest tak zawzięcie poszukiwana przez niemieckie wojsko?  A co najważniejsze – gdzie podziewa się esesman, który zabijał najlepszych żydowskich szewców w czasie ich pracy i jakie były jego pobudki?

„Szewc z Lichtenrade” autorstwa Andrzeja Pilipiuka jest zbiorem dziesięciu opowiadań, które przytaczają historie z  czasów u progu XX w., I i II Wojny Światowej oraz te całkiem nam bliskie – drugiej dekady XXI w. Historie z każdego zakątka Polski i spoza jej granic. Historie tak bardzo podobne do naszych własnych, a jednocześnie tak niewymownie inne i fantastyczne.
Muszę przyznać, że choć nazwisko autora książki nie jest mi obce, „Szewc z Lichtenrade” było pierwszą pozycją Pilipiuka, po jaką udało mi się sięgnąć. I szczerze mówiąc nadal się zastanawiam, jak długo mogłam z tym zwlekać.

Andrzej Pilipiuk jest jednym z najsłynniejszych polskich pisarzy, jeśli chodzi o fantastykę. Cykl o Kubie Wędrowyczu czy „Oko jelenia” zna (lub chociaż słyszał o nich) każdy miłośnik rodzimej polskiej fantastyki. Raz nagrodzony i nie raz nominowany do nagrody Zajdla, dwa razy stanął na podium w głosowaniu o nagrodę Nautilus, uhonorowany Pucharem Bachusa i Srebrną Muszlą, jest niedoścignionym wzorem dla wielu polskich pisarzy.

Nie powiem – byłam pełna obaw przed lekturą. Bałam się, że nie będę w stanie zrozumieć wszystkiego, o czym mówi autor, nie będę się śmiać z jego żartów, a rzeczy oczywiste dla niego będą mi zupełnie obce. Okazuje się jednak, że moje obawy były niczym nie uzasadnione. Język jest miły, prosty, ale nie prymitywny. Choć czasem odwołuje się do polityki (w dodatku często nie wprost), nawet osoba apolityczna (jak ja) może się połapać, do czego odnosi się autor. Dla każdego jednak, kto nie orientuje się zbyt dobrze w I i II Wojnie Światowej, polecam wcześniejszą lekturę na ten temat, bowiem bez tej wiedzy możemy czuć się „pominięci” czytając „Szewca…” 

Cała recenzja na

8 komentarzy:

  1. Bardzo interesująca książka, choć nie przepadam za antologiami ;) Ale recenzja wspaniała :D

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety nie przepadam za książkami będącymi zbiorami opowiadań, jakoś nie potrafię się do nich przekonać, a kilka razy się sparzyłam
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się że ci się spodobała :) recka świetna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja podobnie jak Isztar : ciesze się, że i Tobie książka przypadła do gustu. Dla mnie równiez było to pierwsze konkretniejsze spotkanie z Pilipiukiem i póki co jestem nim zachwycona. Koniecznie muszę nadrobić jego inne książki :)

    Recka zacna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis bardzo interesujący,od razu widać, że to coś innego. Jenny, zbankrutuję przez Twoje recki! ;)

    P.S. Zapraszam Cię do kolejnej blogowej zabawy, która w tym tygodniu opanowała całą blogsferę.

    P.S. 2- Mogłabyś usunąć weryfikację obrazkową? Te znaczki strasznie długo trzeba rozpoznawać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może być ciekawie, choć nie przepadam za zbiorami opowiadań.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytalem wszystkie poprzednie zbiory opowiadan i zdecydowanie polecam. Lekkosc stylu potrafi urzekac a opowiadania potrafia dostarczyc radosci z podrozowania po swiatach tak odleglych ze az bliskich.

    OdpowiedzUsuń